RELACJA UCZESTNIKÓW PROGRAMU Szkoła Średnia w USA
Fundacja ISE – VLOG Klaudii
Placement w Idaho
Fundacja ISE – VLOG Kai
Wymiana 2022-23
Placement w Spanish Fork, UTAH
Fundacja SHARE << VLOG Elizy >>
Wymiana 2022/23
Placement w Utah
Fundacja Greenheart Exchange, BLOG Karoliny >>
Wymiana do USA 2021/22
Placement w Portland w stanie OREGON
Fundacja ISE – BLOG Julii
Placement w Yakima w stanie Washington
Imagine you get a one-of-a-kind opportunity to abandon temporarily the life you’ve been used to live so far and try to sort of ‘start over’ somewhere else, in a place where nobody knows your name and where you don’t know anyone either.
Imagine one day you wake up in a reality you are a total stranger to, yet the reality which you have to learn to treat as normal, which you have to adapt yourself to and learn to live it on an everyday basis.
Imagine you’re suddenly on the other side of the world, alone, where perhaps nobody knows anything about the place you’re coming from, where everybody speak a language you’re yet to master and have habits that are of no resemblance to yours.
Your job is to forget everything you’ve ever thought, knew, and expected; to open your mind to new people and new perspective; and to live a little bit differently for a time.
This is what an exchange program is in a nutshell.
Fundacja NWSE – BLOG Kasi
Placement w Emmett w stanie Idaho
Na końcu mojej 20 godzinnej podróży i ponad 40 godzin bez spania spotkałam się z moją host-rodziną na lotnisku. To był ten moment na który czekałam najdłużej. Udało mi się przywitać też z moją lokalną koordynatorką, która czekała jeszcze na 2 innych exchange studentów z Niemiec i mogłam (wreszcie!) pojechać do domu.
Dotarliśmy na miejsce ok. 18 (tak mi się przynajmniej wydaje), Livia z host- tatą oprowadzili mnie po domu, który jest ooogromny. Chwilę udało mi się wytrzymać bez usypiania na stojąco, ale w końcu poszłam spać. 14 godzin później mogłam w pełni przytomna zacząć pierwszy (pełny) dzień w USA. Śniadanie, rozpakowywanie, kościół z rodziną, więcej rozpakowywania, obiad (od tamtego dnia uwielbiam steki ❤️), czas z rodzinką i dalsze odsypianie.
Szybko się zoorientowałam, że nie da się być gotowym na taki wyjazd. Można próbować, nie mówię, że nie, po prostu dopóki nie ma cię na miejscu nie można sobie w pełni uświadomić wszystkiego. Mam z tym ciągle problem a jestem tu od tygodnia, ale tylko utwierdza mnie to w tym, że ten wyjazd to najlepsza decyzja w moim życiu.
Fundacja Greenheart – BLOG ANI
Placement w Benton w stanie Arkansas
Nadal do końca nie wierzę, że mój American Dream właśnie się spełnia i czasami zastanawiam się, po co właściwie się w to wszystko wpakowałam. Ale przecież odrobina szaleństwa nikomu jeszcze nie zaszkodziła.
Fundacja ISE – BLOG WERONIKI
Placement w Hopkins w stanie Michigan
Któregoś dnia zaczęłam czytać blogi Exchange students i zaczęłam marzyć o przeżyciu takiej przygody.Wydawało mi się to nierealne, ze względu na cenę i fakt spędzenia roku szkolnego na drugim końcu swiata.
Przeczytałam chyba każdy blog sprzed kilku lat, aż postanowiłam porozmawiać o tym z rodzicami, niestety nie byli do tego wyjazdy pozytywnie nastawieni, chciałam jechać na 2 liceum , ale sie nie udało.
Opowiadałam o tym wyjeździe mamie przez cały rok, aż w końcu chyba udało się ją namówić.
Parę dni temu pojechałam do Warszawy na test ELTIS, był on dość trudny, ale udało mi się i ZDAŁAM ! Potem miałam krótką rozmowę po angielsku ( dlaczego zdecydowałam się jechać , czego oczekuje od wyjazdu itd.) i Pani oznajmiła, że według niej nadaję się na wyjazd i musze wybrać organizacje. Zdecydowałam się na ISE z biura Foster: (http://www.naukaipraca.pl/271/357_high-school-usa-ise). WIĘC ROK SZKOLNY 16/17 SPĘDZĘ W USA!
Fundacja SHARE – Relacja Joanny
Placement w Haskell, Texas
Wymiana do Stanów Zjednoczonych była jedną z najlepszych decyzji jakie kiedykolwiek podjęłam. Było to jedno z moich największych marzeń, które udaje mi się spełnić. Wszystko ma swoje plusy i minusy tak też jest z byciem „exchange student”. Tak też było w moim przypadku. Kiedy dowiedziałam się, że trafiam do Texasu nie byłam pozytywnie przekonana, jednak kiedy zaaklimatyzowałam się z tym miejscem stwierdziłam, że naprawdę dobrze trafiłam. Ważne jest, aby nie wyobrażać sobie, że traficie do słoneczniej Kalifornii, szkoły jak w High School Musical (choć kto wie, być może Wam się uda). Ja osobiście na samym początku zmieniłam host-rodzinę i szkołę, ponieważ nie byłam szczęśliwa z tymi ludźmi. Moja druga host-rodzina oraz szkoła okazały się świetne. Kontakt jaki mam z moimi host-rodzicami i host-rodzeństwem jest bardzo silny. Nawet kiedy wyjechałam na tydzień na spring break nie było dnia kiedy bym za nimi nie tęskniła. Host-rodzina odgrywa ogromną rolę w moim życiu jak jak w ich. Przyjęli mnie do swojej rodziny jak prawdziwego członka, któremu okazują dużo miłości i wsparcia. Wiadomo, że tęsknota za domem dopadnie każdego. Nie raz miałam momenty, w których z chęcią bym się spakowała i wróciła do Polski. Jednak trzeba być silnym i myśleć pozytywnie. Jeśli chodzi o szkołę to wprost przyjemność. Relacja z nauczycielami oraz uczniami jest świetna. Ilość dodatkowych zajęć nawet w najmniejszych szkołach (w moim przypadku HS liczy sobie ok. 160 uczniów) jest dość spora: UIL, FFA, Spanish Club, One Act Play. Jest w czym wybierać. Większość swojego czasu spędzam w szkole oraz uczestnicząc w szkolnych wydarzeniach takich jak: mecze football’u, koszykówki, baseball’u (udało mi się zostać menadżerem drużyny, który pomaga robić statystki). Moi amerykańscy znajomi są jedną, wielką, zgraną paczką. Każdego dnia tworzymy wspólne wspomnienia. Spędzamy razem każdą wolną chwilę oglądając filmy, grając w hide and seek. Wymiana jest dla mnie dużym wyzwaniem dojrzałości. Każdego dnia radzę sobie z codziennymi problemami, uczę się nowych rzeczy, odkrywam nowe miejsca. Staram się doceniać każdy dzień oraz uczyć się na błędach.Jest to niesamowite i niepowtarzalne doświadczenie
Fundacja NWSE – BLOG Maćka
Placement – Onalaska High School (Onalaska, Washington)
Za mną 3 tydzień szkoły. Szkoły zupełnie innej od polskiej. Panuje tutaj atmosfera luzu, ale jednocześnie większość uczniów jest odpowiedzialna i dotrzymująca obowiązków. Do nauczycieli zwraca się po imieniu, albo po ksywce. Coś nie do pomyślenia w polskiej szkole. Lekcje na razie nie są wypełnione testami, ale już sporo się dzieje.
AP Environmental Science – Tworzymy EkoKolumnę. Zadanie polega na utworzeniu zamkniętego ekosystemu składającego się ze zbiornika z wodą i ziemii. W wodzie sadzimy rośliny i wpuszczamy pojedyńczą rybę, a w ziemię wsadzamy niezbyt wymagające rośliny i trochę dżdżownic. Potem zamykamy pojemnik i czekamy jak ekosysytem będzie się rozwijał w całkowitej izolacji i bez naszej interwencji
Weights – Siłownia. Naszym opiekunem jest Nelson, emerytowany trener personalny i były zawodnik footbolowy. Układa każdemu z nas układ ćwiczeń i w ramach problemów zawsze pomoże. Ja jestem na programie intensywnym i po zaledwie miesiącu widać postęp 🙂 W 30 dni przytyłem 7 funtów [3.5 kg], ale w pasie straciłem 2 cm 😉 #jestmoc
AP Literature – Literatura angielska jest piękna. Ja uwielbiam czytać książki, a tutaj są lekcje polegające na ich dogłębnej analizie. Coś czego u nas w Polsce nie znajdziesz w normalnym liceum. Następną książką jaką będziemy czytać jest Silmarilion [w uproszczeniu: Mitologia Śródziemia] J.R.R.Tolkiena i ja będe robił prezentację 😀
AP Calculus – Zmieniam zdanie na temat technikum. Byłem przekonany, że logarytmy to najgorsze co może spotkać mnie w życiu. Oj głupi ja. W 4 tygodnie mój htata [nauczyciel matematyki] przerobił z nami granice matematyczne i rozpoczęliśmy rachunek różniczkowo-całkowy. Będzie się działo!
CWP – Problemy nowoczesnego świata. Moja ulubiona lekcja. To jest coś czego potrzebują polskie szkoły. Codziennie na lekcji nauczyciel drukuje gazety z całego świata i dyskusujemy co się dzieje na świecie. Dzięki temu nawet ci “ignoranci-amerykanie” mają większą wiedzę o świecie niż przeciętny Jan Cebula. Przykra prawda, ale młodzież amerykańska o wiele bardziej interesuje się sytuacją na świecie niż młodzież polska
Art History/Senior Succes – Spełniam się jako interpretator Picassa i egipskich hielogrifów. Lekcje nie polegają na niczym innym niż malowaniu farbami. Tęsknię za panią Niemirowską 🙂 / Senio Succes to lekcje przygotowujące do dorosłego życia. Edukacja podatkowa i ubezpieczeniowa. Tego też Polacy potrzebują [wczoraj http://www.forbes.pl opublikował raport, że 250 tyś pojazdów jeździ po polskich drogach bez OBOWIĄZKOWEGO OC]. Te lekcje polecam każdemu 😉
Yearbook – Gazetka szkolna. Ale nie taka zwykła gazetka. To jest rocznik, wydawany od 1920 roku, z zeszłorocznym budżetem na poziomie 50tyś $. Ja i 9 innych osób z redakcji muszą znaleźć środki na druk, a potem zapełnić treścią książkę. Wydaje się łatwe? Spróbujcie 🙂 Musimy zrobić książkę, która będzie ludziom za 40 lat przypominała jakie fajne lata spędzili w High School.
Fundacja Greenheart Exchange- BLOG OLI
Placement- Caledonia, Caledonia High School
Here I am!
The biggest risk is not taking any risk… In the world that changing really quickly, the only strategy that is guaranteed to fail is not taking risks.
A więc niecały tydzień oddycham amerykańskim powietrzem. Z ulgą mogę powiedzieć, że lot odbył sie bez niepożądanych przygód. Uff ! LOT?! Raczej trasa pełna startów i lądowań. Moja przygoda rozpoczęła sie na lotnisku w Warszawie, kiedy to pożegnałam sie jedynie z garstką bliskich dla mnie osob. Do tej grupki należą: mama, tata, dziadek i Ania ( która jest moja chrzestną). Nie obyło sie bez łez, ale to chyba oczywista sprawa. Wylądowałam we Francji gdzie poznałam 3 exchange studentów: 2 dziewczyny z Hiszpanii i chłopaka z Nigerii. Leciałam z nimi aż do Minneapolis. Po 2 godzinach oczekiwania na lotnisku w Minneapolis, udałam sie do ostatniego samolotu, który leciał do Grand Rapids. Czekała tam na mnie moja host family wraz z koordynatorka! Od razu zabrali mnie do typowej amerykańskiej restauracji. Potem udaliśmy sie do domu, gdzie nawet nie pamietam w ktorym momencie zasnęłam, really!
Szkoła zaczyna sie 8 września, jednak trzeba się zapisać na zajecia. Dlatego tez z hmama pojechałyśmy do mojego nowego High School. Byłam w szoku i pod wielkim wrażeniem. Wszysko jest takie duze, a szkoła nawet ma własna mapę . Szafki ( lockers ) sa tak ogromne ze spokojnie jakis łobuz ze szkoły mogl by mnie tam zamknąć ( a tak na serio, to mam nadzieje ze nie bedzie takiej sytuacji haha ..).Zajęć było do wyboru do koloru, więc dezyja nie należała do najłatwiejszych. Jedyne czego byłam pewna to matma.Ci zorientowani wiedzą, że ten przedmiot jest moją pięta Achillesową dlatego też wybrałam algebrę na najniższym poziomie. A no i bym zapomniała – do szkoły bedzie mnie woził ŻÓŁTY SCHOOL BUS! Zwarta i gotowa wyczekuję na rozpoczęcie szkoły!
FUNDACJA ISE – BLOG Hani
PLACEMENT: Mountain Crest High School (Millville, Utah)
Przyszły rok szkolny spędzę w malowniczej miejscowości Millville w stanie Utah. Kiedy dostałam placement miałam bardzo mieszane uczucia co do tego miejsca. Jednak po przejrzeniu zdjęć i pierwszej rozmowie z moją host family, wydaje mi się, że lepiej nie mogłam trafić! Waldronowie, którzy będą moją host family, mają czworkę dzieci! Najstarsza Brookelin jest w moim wieku (18) i zarówno z nią jak i z młodszą Tabithą(15 ) będziemy chodzić do tej samej szkoły. Reszta rodzeństwa to Kennady(11) i Easton (8). Mają bardzo podobne zainteresowanie do moich i uwielbią aktywnie spędzać czas. Bardzo się cieszę, że chcieliby mi pokazać jak najwięcej podczas mojego pobytu w USA. Zresztą daleko nie muszą szukać, bo otoczenie Milville jest naprawdę piękne i interesujące. Ze względu na położenie u podnóża gór nie brakuje miejsc do hikingu a na narty też nie jest daleko. Najbliższe większe miasto znajduje się parę mil od Milville i właśnie tam, na uniwersytecie stanowym pracuje hostdad Jed. Jest też blisko do Salt Lake City (ok godzina drogi) i hostmum – Pam, mówi że na pewno nie raz się tam wybierzemy W tym roku w Mountain Crest High School będę jedynym exachnge studentem. Szkoła jest ogromna! Na całe szczęście Brookelin i Tabitha nie pozwolą mi się zgubić (taką mam nadzieję 😉
FUNDACJA Greenheart Exchange – BLOG Agnieszki
PLACEMENT: CY Woods High School ( Cypress, Teaxas)
14 sierpnia 2015
pierwsze dni;)
Dotarłam do Houston już 3 dni temu jednak dopiero teraz mam czas żeby coś napisać…
Jak tu jest? Zaczniemy od miasteczka. Jest CUDOWNE. Miasteczko to za mało powiedziane. Jest duże, rozległe może tak jak Warszawa? Nie wiem, ale są same piękne, nowiutkie domki jednorodzinne. Jest tutaj 5 dystryktów szkolnych. Ja należę do Cy-Woods High School (podobno najlepsza w mieście). Szkoła jest niesamowita duża, nowa, zimna (klima jest wszędzie i to za mocna, na dworze jest 40 stopni a w domu i w szkole chodzę w bluzie). Byłam w niej na razie dwa razy, raz żeby się zarejestrować (czego jeszcze nie zrobiłam, na razie nie powiem czemu, nie chce zapeszać), a drugi raz, bo syn przyjaciółki Cyn (mojej host mamy) jest Freshman’em w tym roku i też szli się zarejestrować to poszłam z nimi a Henry (host brat) oprowadził mnie po szkole i przedstawił kilku znajomym.
Apropo ludzi, szkoła się jeszcze nie zaczęła a ja już znam jakiś 10 osób w moim wieku, większość to znajomi Henrego, którzy przychodzili mnie poznać (jedna jego koleżanka, przyjechała nawet z nimi na lotnisko!). Ale tak czy inaczej poznawanie tutaj ludzi jest łatwiejsze niż myślałam. Siedząc pierwszego dnia na rejestracji, jakaś dziewczyna podeszła bo usłyszała, że jestem z Polski i na wymianie, potem przyszedł jej chłopak i koledzy, zaproponowali pomoc gdybym jej potrzebowała 😉 No i nikt mnie jeszcze nie spytał „gdzie jest Polska?”. Zawsze słyszę tylko „ooo cool” a jeden chłopak się ucieszył, że w końcu zna kogoś kto zna zasady piłki nożnej (nie powiedział, że tak naprawdę ich nie znam, sport narodowy to sport narodowy) .
A co do rodzinki, to mam naprawdę najlepszą na świecie. Są śmieszni, Cyn i Henry dużo mówią i wszędzie chcą mnie zabierać i wszystko pokazać. Hdad podobno przywyknie do mnie dopiero za 2 miesiące ;D na razie ze mną prawie nie rozmawia 🙁 ale to podobno normalne ;D
Jeśli chodzi o jedzenie, to nie jest najgorsze. Właściwie to jest naprawdę dobre (Cyn gotuje). Śniadanie i lunch muszę robić sobie sama, ale oczywiście nie jest to dla mnie problemem 😉 Dużo robimy każdego dnia bo chcą mi wszystko pokazać, więc stwierdziłam, że nie będę opisywać wszystkiego bo mam na to a) za mało czasu b) za dużo do pisania.
Fundacja SHARE – BLOG Oli
Placement w Lewisvill, Texas
Heeej!
Wiem, ze troche pozno sie za to zabralam, ale czuje, ze to wlasnie teraz jest najlepszy czas by zaczac powoli przelewac 'na papier’ to, czym tutaj zylam przez ostatnie miesiace. Nie byl to dla mnie latwy czas, nie powiem- wymiana ma calkiem inny wymiar niz to sobie na poczatku wyobrazalam.
Dwa miesiace minely STRASZNIE szybko, jak patrze w tyl, dalej jeszcze widze moja host family machajaca plakatem z napisem „Welcome Ola’ na lotnisku!
Do tej pory niestety tez nie mialam czasu by sie zabrac za blogowanie- szczegolnie w ostatnich tygodniach kiedy zblizal sie koniec pierwszych 9 tygodni w szkole i egzaminy. Nie obiecuje ze bede pisala regularnie, ale postaram sie zagladac tutaj przynajmniej raz w tygodniu!
Mieszkam w Lewisville- miasteczku u ponoza Dallas w stanie Texas. Jestem uczennica 11 roku- 11th grade as „Junior” 😀 w Marcus High School- najwiekszej i najlepszej szkole w okolicy 😀
Jezeli ktokolwiek zadalby mi pytanie czym Polska najbardziej rozni sie od USA- zdecydowanie odpowieidzialabym ze systemem edykacji.
Szkola tutaj to zdecydowownie inna bajka- druzyny sportowe, dzien pizamy, lunche, kolka zaintersowan, grupy, plotki, ksiezniczki+profesjonalny make up, cheeliderki, baseball players, biale jasne zatloczone korytarze, szafki, 'honor the Texas flag’, mecze ’ amerykanskiego futbolu’ co piatek, dluugie 1.5h lekcje, pojedyncze lawki, elektryczne dzwonki- no a przede wszystkim niski poziom nauczania. I zagubione w tym wszystkim nastolatki „I am so confused right now!”, „You are so intelligent Ola, how can You do this? ” 🙂
Szkola tutaj to zdecydowanie bardziej miot socjologii jak edukacji. Z posrod 4 przedmiotow ktore sobie wybralam, 2 z nich to tak zwane 'fun classes’ czyli teatr, art, teen leadership, fotografia, taniec etc. Kazdy uczen ma indywidualny plan- nie mam stalej klasy- kazdy przedmiot spedzam z inna grupa ludzi. Rok podzielony jest na 4 kwartaly, a kazdy z nich konczy sie egzaminem- pierwsze 9 tygodni juz za mna! 😀 Codziennie, od poniedzialku do piatku moj dzien wyglada tak samo, ten sam plan kazdego dnia przez okreslony czas!
Nikt nie uzywa tutaj ksiazek- wszystko co robimy- robimy na iPadach (koszt na rok 40$) Nauczyciele prawie wcale nie ucza- wiedze zdobywamy czytajac w wersji elektornicznej ksiazki, po czym pod koniec lekcji zdobywamy oceny wypelniajac przygotowane dla nas wczesniej quizy… Nawet sprawdziany w 80% sprawdza komputer.
Poziom edukacji w porownaniu do Polskiego musze przyznac jest bardzo niski. Uczniowie 2 klasy liceum pierwszy raz stykaja sie z reakcjami chemicznymi i maja do czynienia z ukladem okresowym pierwiastkow na chemii o poziomie rozszerzonym …
Sprawdziany sa zawsze w formie testow wielokrotnego wyboru. Co musze przyznac- bardzo restrykcyjnie traktowane jest kopiowanie i 'cheeting’ – mozna nawet wyleciec ze szkoly.
W jednym z pierwszych dni dostalam juz szkolny areszt, gdy weszlam do klasy 3 sekundy po dzwonku. To tez wyglada inaczej- nauczyciele zazwyczaj zaczynaja lekcje jeszcze przed dzwonkiem gdy zbierze sie cala klasa. Nawet sekunda spoznienia jest odnotowywana (w zaleznosci od nauczyciela- ja mialam pecha ;p ), a’detention’ czyli tzw areszt wyglada tak ze trzeba przyjsc w okreslonym czasie do danej klasy i odsiedzeic 45 min nie mogac nic w tym czasie robic. Crazy!
Sport jest traktowany bardzo serio, w tutejszym high school druzyny sportowe polowywane byly juz na zeszla wiosne. Jest to bardzo 'competetive’. Sportowcy chociaz warunki do cwiczenia maja swietne, musza zobowiazac sie do ostrych treningow kilka razy w tygodniu, nie ma miejsca dla leniwych i slabych!
Ja wpisalam sie do art club, meds club oraz exchange student club! Poki co, jeszcze nie dzialamy ale licze, ze byl to dobry wybor i sie nie zawiode. Wiem, ze bede miala mozliwosc pokrojenia serca, pluc lub mozgu (what I am very excited about! C:! ) a juz niedlugo idziemy popracowac na robotach-ludziach! Do tego przede mna wspolny Thanksgiving z exchange studentami! :)) Dobrze jest tez znac problemy innych wymiencow i wiedziec, bo wiele z nich tak na prawde jest dla nas taka sama!
Art, poki co – to zdecydowanie moj ulubiony przedmiot tutaj, nie ma sobie rownych! <3 Wspominalam juz, ze moja szkola to 4000 osob? Sam budynek jest ogromny, kompleks ma co prawda jedno pietro, ale rozciaga sie chyba na ponad kilometr! W pierwszym dniu gubilam sie z mapa.. 😉 To, czego bedzie mi brakowalo po przyjezdzie do Polski to zdecydowanie pol godzinna przerwa na lunch- czas by odpoczac, spokojnie zjesc i porozmawiac ze znajomymi. No i oczywiscie chill, ktory tutaj mam w edukacji. Bardzo sie zdziwilam jak pierwszego tygodnia napisalam na historie essay na ponad storne a4, podczas gdy wiekszosc uczniow naskrobala jedynie pol strony.. 😀 Do tego projekty jak 'selfie ze znakami chemicznymi’ i takie tam xd Calkiem inna bajka! Parking pod szkola zapchany 'by Jeapps and semi trucks’, przekewa sie w kolorach czeni, szarosci i bieli. Kawa w Starbucksie i Chick fill A for lunch – dzien jak codzien! 😉 ZUPELNIE inna rzeczywistosc! Codziennie czuje sie jak na planie filmowym amerykanskiego serialu 😀 Uwierzcie mi- one ani troche nie klamia! ;).
Fundacja ISE – BLOG Marysi
VLOG na Kanale Youtube <<TUTAJ>>
Placement w Buda, Texas
„jestem Marysia, mam 16 lat. W 2014 roku wyjeżdżam na wymianę do Stanów Zjednoczonych na cały rok szkolny.Początkowo miałam zamiar wyjechać w tym roku, ale musiałabym po powrocie powtórzyć klasę i iść do 1 liceum, a nie do 2. Dlatego postanowiłam zaryzykować i wyjechać na rok 2014/15, kto wie, może uda mi się iść na studia rok wcześniej 😀 Moim marzeniem są studia w USA, może uda mi się je spełnić…(…)
Pierwszy Dzień
Pierwszy dzień
Po wyjściu z lotniska hości czekali już na mnie w kartką „welcome Maria”, więc nie miałam problemu z ich idnalezieniem. Czekała na mnie Lynne, Sam i Mirabelle, Kaeleigh miała tańce, a John podjechał po nas na parking. Na początku nie gadali do mnie zbyt wiele, rozmawiałam raczej z Mirabelle o szkole. Dojechaliśmy do domu, host tato pokazał mi z grubsza dom i weszłam do mojego pokoju, który jest całkiem fajny. Jest ogromny, jak mój poprzedni pokój x2, ma trzy okna i wielkie łóżko, bardzo miękkie, które zdążyłam już polubić. Jest tu też kilka starych komód, szafa w ścianie, dwa lustra i biurko. Na razie stoi tu cała masa pudeł ze starymi ubraniami, Lynne ma je posegregować, jak będę w szkole.
Pogadałam z Lynne i powiedziałam jej, że nie jem pszenicy, a ona opowiedziała mi o swoich nawykach żywieniowych. Okazało się, że też nie piją mleka, za to mają mleko migdałowe. Odlot! Potem ppjechałyśmy z Lynne po Kaeleigh do szkoły. Mają parking tak duży, jak u nas przy centrach handlowych! Kaeleigh powiedziała mi, że mam such a cute voice 😀 Nie mam problemu z rozumieniem ludzi, czasem tylko proszę, żeby coś wytłumaczyli, bo nie znam jakiegoś słowa. Za to Mirabelle trochę kiepsko mówi po angielsku i do tego strasznie cicho, więc często jej nie rozumiem.
Potem pojechałyśmy do restauracji na kolację, mieli tam głównie pancakes, ale ja wzięłam jakąś jajecznicę z warzywami i plackiem ziemniaczanym (chyba xD) , którą poleciła mi Lynne. Była całkiem dobra. Kaeleigh zaczęła coś mówić o bitej śmietanie i kelnerka powiedziała jej, że może jej przynieść trochę i chwilę póżniej miska śmietany stała na stole 😀 Nie wyobrażam sobie tego w Polsce, zwłaszcza za darmo. Do tego kelnerka miała 16 lat i dużo z nami gadała, jak koleżanka. Potem pojechałyśmy do domu.
W Teksasie słońce zachodzi wcześniej, mimo to nawet w nocy jest gorąco i każde wyjście na zewnątrz skutkuje buchnięciem gorącego powietrza w twarz. Nawet wiatr nie pomaga, bo jest gorący! Mi akurat się to podoba, lubię gorąco, a w każdym pomieszczeniu jest klimatyzacja, co ułatwia życie 🙂 W domu nie otwiera się okien, cały czas chodzi klima i wiatrak pod sufitem, króry jest w każdym pomieszczeniu, w moim pokoju też.
To tyle jeśli chodzi o pierwszy dzień, dzisiejszy opiszę pewnie jutro rano, bo padam ze zmęczenia. Pa!”
Marysia podczas wymiany nagrała również serie filmików na kanale Youtube : AMERYKA OCZAMI NASTOLATKI.
FUNDACJA ISE – BLOG Martyny
Placement w Lorena, Texas
Zacznę od początku. Pragnę Was powitać na moim nowym-jeszcze-nie-do-końca-gotowym blogu. Przez kolejne 10 miesięcy będę szczęśliwym rezydentem stanu Texas. Muszę przyznać, że bardzo podoba mi się tutejsze pomieszkiwanie ze względu na wieczne słońce, 37 stopni i basen sąsiada. Znajduję się w małej miejscowości Lorena, zaledwie kilka minut od dużego miasta Waco – to tu narodził się Dr. Pepper, Jessica Simpson i Steve Martin. Miasto jak miasto aczkolwiek kusi cenami, bo w Texasie są najmniejsze podatki. (jeśli ktoś ma jakiś sprawdzony sposób na oszczędzanie – please call me) (…)
Jeśli chodzi o pierwsze różnice jakie tu zauważam, pomijając strefy czasowe (7h do tyłu), to ludzie ludzie ludzie – wszyscy są mili, uśmiechnięci, wyluzowani. Mój lot był dość skomplikowany, leciałam z Warszawy do Londynu, z Londynu do Dallas, z Dallas do Waco. Na lotnisku w Dallas miałam tylko 45 minut na przesiadkę, musiałam wziąć bagaże, oczywiście zgubiłam jedną walizkę, i dlatego nie zdążyłam na lot do Waco. Ludzie czekali ze mną do ostatniej minuty, czy walizka się pokaże, pomagali mi, pokazywali drogę, rozmawiali z pracownikami lotniska. Ponadto lotnisko opłaciło mi kolejny lot i poinformowali moją rodzinę o sytuacji.
(…) Po niemalże tygodniu spędzonym w amerykańskiej szkole, pragnę podzielić się wrażeniami. Amerykański high school odzwierciedla American Dream i spełnia wymagania każdego znudzonego i zdesperowanego polskiego ucznia. Jeśli ktoś z Was oglądał High School Musical, to moja szkoła właśnie tak wygląda. Chodzi mi o barwy oczywiście… Główne kolory to czerwony i biały, miło, bo przypominają flagę Polski. Maskotką drużyny jest leopard, dyrektor codziennie rano mówi: ”Pamiętaj, że zawsze jest dobry dzień by być leopardem !”.
FUNDACJA SHARE – BLOG Weroniki
Placement w Chippewa Falls, Wisconsin
W piątek 23 sierpnia zaczęła sie moja podróż do Ameryki. O godzinie 7:10 miałam samolot do Brukseli, następnie do Chicago wypasionym samolotem, gdzie kazdy mial telewizorek na którym mozna było oglądać filmy,czytać i słuchać muzyki (tak nawet Justin’a Bieber’a). Na lotnisku O’Hare spędziłam 8h, ale czas szybko minął. Musiałam sie tam przemiescic kolejka z terminalu 5 na terminal 1 oraz wykonanac wiele innych skomplikowanych operacji jak odebranie i ponowne nadanie bagażu. Trzeci i ostatni samolot miałam do miejscowości Eau Clair, gdzie dotarłam już w nocy. Tam czekała moja host rodzinka (Janet,Dan,Alex,Garrett,Madison) z kwiatami i balonem z napisem „Welcome Home” 🙂
To była prawdopodobnie najdłuższa i najcięższa podróż w moim życiu…
Fundacja ISE – BLOG Igi
Placement w Romulus, Michigan
Cześć Wszystkim!
Doleciałam szczęśliwie i o czasie. Lot minął mi spokojnie, trafiło mi się miejsce obok Marcina (pozdrawiam, jeśli czytasz), nie nudziłam się, trochę spałam i skakałam pilotem po kanałach w tv. Po wylądowaniu nadal nie mogłam uwierzyć, że jestem w USA.
Rodzina przywitała mnie bardzo ciepło, ani na chwilę nie poczułam się obco. Były tabliczki „Welcome Iga” i dużo uśmiechów! Moja host siostra z Wietnamu, niestety spóźniła się na samolot i przyleci dopiero dzisiaj
W domu czekała na mnie kolejna niespodzianka, paczka, która zawierała podstawowe rzeczy do szkoły, papeterię z flagą USA, proporczyk, confetti itd. Omówiłyśmy z host mom kilka reguł obowiązujących w domu, rozpakowałam sie i poszłam spać.
Teraz jestem sama, ale zaraz przyjedzie córka host mom, Leslie, żeby zabrać mnie do szkoły, żebym mogła się zarejestrować itd. Następny post o pierwszej wizycie w szkole i przywitaniu Phuong z Wietnamu!
Zdjęcia mojego pokoju dodam, jak tylko spytam hmom czy nie ma nic przeciwko temu. Na razie zostawiam Wam moje zdj, całuję mocno.
Razem z Iga zapraszamy do śledzenia jej Bloga.
Polecamy filmiki, w których Iga odpowiada na pytania związane z Programem High School USA
FUNDACJA NWSE – BLOG Agnieszki
Placement w Lebanon, Oregon
Jutro mój pierwszy dzień szkoły. Nie powiem, że się nie stresuje. Trochę tak. Nie potrafię sobie w ogóle wyobrazić jak on będzie wyglądał. Będzie dobrze? Oby. Do szkoły mam ok. 1,5 mili, więc jak się dowiedziałam nie będę jeździć school busem, bo jest za blisko.. Więc korzystając ze skrótu będę chodzić do szkoły ok. 1.3 mili czyli 2.1km. Nawet mi to nie przeszkadza. Zawsze to więcej ruchu 😀 A jak będzie brzydka pogoda to skorzystam z roweru. Lekcje codziennie zaczynam o 7.50 więc z domu pewnie będę wychodzić o 7.10 żeby mieć pół godziny na spacer ;> Czyli pobudka jakoś o 6.20. Super.. Koniec w normalne dni jest o 14.50 czyli w domu będę o 15.30. Zobaczymy jak będzie jak dojdą dodatkowe zajęcia. Moje przerwy trwają 5 minut, a lekcje 50, więc nie ma zbyt dużej różnicy między moją szkołą w Polsce( słyszałam o szkołach, gdzie lekcje mogą trwać aż 1.15h ;o). Wszystkie poza 2, ta trwa 55 minut i zgadnijcie co to jest? tak, matematyka! Lunch mamy po 4 godzinie od 11.30, wszyscy oprócz „freshmenów” czyli pierwszoroczniaków w liceum (9th grade). Oni maja po 3. Nie wiem ile kosztuje u mnie lunch, ale słyszałam, że coś koło 2$. Te „nienormalne dni” to 19 dni w roku szkolnym, głównie środy, kiedy mamy po prostu skrócone lekcje i lunch jest po lekcjach. Kończę wtedy lekcje o 12.23. A i w niektóre piątki wszystkie lekcje są skrócone o 7 minut, bo po szóstej mamy „assembly”, czyli takie spotkanie całej szkoły w audytorium i jakieś gadanie przez 43 minuty. I wtedy mamy wszyscy razem lunch.Moja szafka ma numer 285 i pani, która się tym zajmuje powiedziała, że mogę zatrzymać moją kłódkę z kombinacją, którą mi dała, żebym poćwiczyła. Yeah! Nie będę miała problemów z otwieraniem.
FUNDACJA SHARE – BLOG Aleksandry
Placement w Youngsville, Louisiana
Zapowiada się wspaniały rok . Spędzę go w uroczej miejscowości Youngsville , położonej ok. 7 kilometrów od Lafayette – jednego z największych miast Louisiany . Marzeniem chyba każdego „wymieńca” jest Kalifornia . Mimo wszystko uważam , że trafiłam bardzo dobrze. Perspektywa roku spędzonego w temperaturach 20-30 wydaję się miłą odmianą od życia w Polsce .
TESTY
Pierwszym krokiem na drodze do spełnienia Amerykańskiego marzenia był test językowy – SLEP oraz rozmowa kwalifikacyjna . Test składał się z dwóch części : 1 .odbiór tekstu słuchanego ; 2. odbiór tekstu czytanego. Dla mnie łatwiejsza była część pierwsza. Ogólnie test nie jest trudny , ale też nie najłatwiejszy. Na szczęście zaliczyłam 🙂 Po testach czekała mnie jeszcze rozmowa kwalifikacyjna – oczywiście po angielsku . Była to zdecydowanie najprzyjemniejsza część.
Kolejnym krokiem było wypełnianie aplikacji online oraz kompletowanie masy dokumentów [ od lekarzy , szkół itp.] Większość wyjeżdżających zaczyna pracę nad tym już jesienią . Ja na to wszystko miałam jedynie dwa tygodnie . Ledwo się wyrobiłam , ale udało się . Dostałam informację , że fundacja [ SHARE ] zaakceptowała mnie do programu wymiany . Pozostało mi tylko czekać na rodzinę …
Ola przez cały swój pobyt w USA prowadziła BLOGA – zachęcamy do lektury!
FUNDACJA NWSE – BLOG Wojtka
Placement w Provo, Utah
Postanowiłem zrobić małą reaktywacje mojego photobloga, bo długim czasie niekorzystania z niego.
Przestałem wstawiać notki pod koniec mojego pobytu w USA ze względu na natłok wydarzeń, związanych ze wszystkimi sprawami dotyczącymi powrotu do Polski. Właściwie to nie wiem dokłanie dlaczego zdecydowałem się akurat teraz na napisanie czegoś , hmm? Może po tym czasie mogę na to wszystko spojrzeć z innej perspektywy? A może ze względu na odczucie braku i w jakimś stopniu tęsknoty do tego wszystkiego co tam przeżyłem za oceanem. Bardzo dobrze pamiętam wszystko co mnie spotkało, mam mnóstwo zdjęć, pamiątek, a przede wszystkim wspomnień. Był to zdecydowanie najlepszy rok w moim życiu! Może brzmi to trochę płytko, ale naprawdę to wszystko zawdzięczam głównie tym ludziom, których tam poznałem. Gdyby nie ta rodzina, i grupa taneczna, myślę, że nie miałbym takich wspaniałych wspomnień.
Szczerze mówiąc, na początku było ciężko, ta myśl która ciążyła w mojej głowie, że spędzę tu najbliższe 12 miesięcy mojego życia przytłaczała mnie trochę, poza tym praktycznie kompletny brak komunikacji z innumi ludźmi (pomimo teoretycznej wiedzy angielskiego, trudno było to przełożyć na praktykę). Pierwsze chwile były naprawdę przerażające, nie zdążyłem zaaklimatyzować się z danymi osobami, a poznawałem już kogoś innego, mogłoby się wydawać że to dobrze, ale po prsotu miałem w tedy jakąś blokadę, ktora mnie zniechęcała do otworzenia się przed innymi. Zostałem rzucony na głęboką wodę, ze względu na tygodniowy obóz w drugim dniu mojego pobuty w USA, z grupą ludzi których widziałem pierwszy raz w życiu na oczy.
jednak wszystko potoczyło się niczym jak z filmu o szczęśćliwym zakończeniu. Bardzo szybko przyzwyczaiłem się do tego wszystkiego. Tak naprawdę, z dnia na dzień było już tylko coraz lepiej. Była to oczywiście zasługa tych ktorzy mnie otaczali, i starali się umilić moj pobyt jak tylko potrafią, za co teraz jestem im mega wdzięczny. Taki pierwszy duży postęp w moim podejściu zauważyłem po ok. 2 miesiącach, zdążyłem się całkowicie zadomowić, poznać szkołę, klub, nawiązac już pierwsze przyjaźnie i zaaklimatyzować się z językiem. Potem juz było tylko lepiej. Bardzo aktywnie zaangażowałem się w taniec, który sprawiał mi bardzo dużo przyjemności, nie tylko z samego tańczenia, jak i przebywania wśród tych ludzi i w tej atmosferze która tam panowała. Po prostu to kochałem. Każdą wolną chwile starałem się spędzać na treningach, obozach, wyjazdach, turniejach, szkoleniach. Miało to swoje złe i dobre strony, gdyż przez to zadniedbałem tak naprawdę wszystko inne.
Zycie toczyłem bardzo aktywnie, ze względu na tryb życia jakim żyją amerykanie. przez cały rok mogę wyliczyć na palcahc jednej ręki ile razy byłem znudzony. Poza tańcem, brałem udział w wielu rodzinnych spotkaniach, czy wyprawac Jako jedna drużyna trzymaliśmy się oczywiście zawsze razem nawet poza salą, spotykaliśmy się ze sobą spędzając każdą wolną chwilę. Najbardziej zapamiętam Amandę, Britney, Radaela i Daniela – chyba nigdy w życiu nie spotkałem takich przyjaciół jakimi byli oni.
Jak bym miał ten rok podsumować na dwa półrocza, zdecydowanie bardziej utkwi mi w głowie te drugie, gdyż wydarzyło się wiele bardziej ważnych rzeczy dla mnie. Wszystkie z nich zapewne opisywałem we wcześniejszych notatkach, ale postaram się streścić te najważniejsze. Zdecydowanie są to taneczne wycieczki, które dodały smaku do tego całego wyjazdu, dzięki nim miałem okazję zwiedzić aż 5 stanów. Pierwsza z nim do Arizony, gdzie mieszkałem wokół niesamowitych widoków, był to jeden wielki pustynny teren, pośrodku którego znajdowało się jezioro. Następnie wyjazd do Idaho, stan bardzo podobny Utah, nie zachwycił mnie niczym szczególnym. Następny ze stanów to oczywiście california, gdzie zobaczyłem wszystko to o czym nawet nie śniłem, LosAngeles, Hollywood, Universal Studios – wszystko po prsotu nie do opisania. No i oczywiście Nevada czyli słynne Las Vegas. czasami zwiedzając wyżej wymienione miejsca po prostu nogi mi sie uginały, i wydawało mi się, że śnie. następne z tych ważniejszych faktów towarzyszących mi w drugim półroczu mojego pobytu były liczne imprezy, mam tu na myśli imprezy szkolne, rodzinne, jak i te ze znajomymi. Kilka razy w tygodniu robiliśmy coś innego. Wyjazd do Salt lake City, czy na Color Festival.
Kiedy tak naprawdę odkryłem jakim krajem jest USA, czas leciał nieugięcie szybko, Zanim się obejrzałem, a tu zakończenie roku szkolnego, matury, pożegnanie frużyny, finałowy występ, oficjalne pożegnanie z rodziną i przyjaciółmi no i sam wylot. Naprawdę bardzo wiele emocji towarzyszyło mi podczas przyjazdu, ale chyba bardziej przeżywałem powrót. Oczywiście cieszyłem się, że zobaczę rodzinę w Polsce. Ale kiedy pokochałem tamto miejsce, wszystko zaczeło się już kończyć. Musiałem przedzielić ten rozdział mojego życia grubą kreską. Do dziś kiedy sobie przypomnę dzien wyjazdu, aż przechodzą mnie ciarki, był to poważnie jeden z moich najgorszych dni w życiu…
Jeżeli chodzi o sam powrót, postanowiłem nikomu o nim nie powiedzieć. Dosłownie wszystkim w Polsce powiedziałem, że wracam 2 tygodnie później niż w rzeczywistości./ Podróż ta była bardzo męcząca, ale ta myśl o rodzinie i znajomych, którzy byli nieświadomi mojego powrotu wyzwalał u mnie adrenaline, która dodała mi siłę. Opowiem w skrócie plan podróży: Salt Lake City – Paryż ( ok. 8 h), 3 h na przesiadke , Paryż – Wawa ( ok. 2h), i zdecydowałem nie wracac odrazu do Świnoujścia, tylko zajechac do mojej rodziny spod Wrocławia, także Warszawa-Wrocław (7h), i to we Wrocławiu było najgorzej, była już noc a ja musiałem czekać kilka godzin na pociąg aby dostac się do docelowego miasta który jest położony o dosłownie kilkadziesiąt km od Wrocławia…Jednak to wszystko było jak najbardziej warte, miny rodziny – bezcenne !
reasumując, była to zdecydowanie przygoda mojego żytcia. Trzeba mieć naprawdę mocne nerwy pomimo wielu świetnych rzeczy, towarzyszył mi również strach czy niepewność. jednak generalnie zdecydowanie polecam, gdyby ktoś miał okazję wyjechać na coś podobnego. Z pewnością nie zapomnę tego do końca życia. Wyjazd ten przyniósł mi bardzo wiele korzyści. Przede wszystkim zwiedzenie tego pięknego państwa. nawiązanie wielu znajomości, dziś po półrocznym pobycie już w Polsce nadal utrzymuje kontakt z wieloma z nich, i wiem że to się nie urwie, zmieniłem podejście do samego siebie, zyskałem pare dyplomów które może mi się kiedys przydadzą, a także zrobiłem spory postęp w angielskim. Wracając do znajomych chciałem wspomnieć o Danielu o którym wcześniej pisałem, gdyż przeprowadza się on na jakiś czas do Berlina w czerwcu co mnie strasznie ucieszyło. I na upamiętnienie, wstawiam fotkę z przyjaciółmi, których nigdy nie zapomnę, w miejscu które również utkwi w mojej pamięci na zawsze…
Jakub
Placement w stanie Wisconsin
Obudziłem się, gdy samolot dotknął płyty lotniska Madison w stanie Wisconsin. Długa podróż, która składała się aż z trzech przesiadek, dodatkowo silne emocje i wizja spędzenia roku poza domem; ponad 4000 mil od przyjaciół, rodziny i znajomego otoczenia sprawiły, że straciłem już resztki energii.
Otworzyłem oczy, gdy stewardesa oznajmiła, że dolecieliśmy do celu i pierwszą myślą, która mi się przewinęła, to – O nie, jeszcze dziś muszę poznać moją nową rodzinkę – przez parę tygodni wyczekiwałem tego momentu, lecz gdy doleciałem nie miałem już na to żadnych chęci. Wszedłem do Sali Przylotów, gdzie czekała już na mnie szeroko uśmiechnięta rodzina.
Szkoła średnia w USAZnałem ich już ze zdjęć, ale w rzeczywistości wyglądali całkowicie inaczej. Przez najbliższy tydzień, przed rozpoczęciem roku szkolnego zwiedzaliśmy wszystkie lokalne atrakcje, rozmawialiśmy, poznawaliśmy się i tworzyliśmy, co dopiero teraz jestem w stanie stwierdzić, trwałą wieź.
Wreszcie nadszedł pierwszy września, czułem się gotowy na rozpoczęcie szkoły, lecz gdy wszedłem do budynku pełnego nowych, całkiem nieznanych twarzy, gdzie każdy z kimś rozmawiał i nikt nie zwracał uwagi na nowego ucznia z Polski, poczułem się całkowicie bezradny.
Na ceremonii rozpoczęcia, dyrektor przywitał wszystkich uczniów z wymiany; dwie Norweżki, Brazylijkę, Chinkę, Fina, Niemca i oczywiście mnie. Wszyscy Ci studenci, mieli swoje host rodzeństwo, które uczęszczało do tej samej szkoły, poza mną =( Do tego dochodziła trudność w komunikacji, gdyż poprzednio kładłem głównie nacisk na naukę języka niemieckiego, a angielski był dla mnie tylko dodatkiem…
Stwierdziłem, iż nie warto się poddawać i zacząłem zagadywać do rówieśników. Ponieważ w mojej klasie obowiązywał system samodzielnego doboru przedmiotów, wybrałem Literaturę Angielską na poziomie akademickim, gdyż stwierdziłem, ze to jest jedyna okazja, żeby gruntownie nauczyć się tego języka. Poprzeczkę postawiłem niesamowicie wysoko, zdarzało się, że musieliśmy czytać aż trzy książki jednocześnie, ale było warto.
High School USA
Nauczycielka, która starała się abym czuł się w jej klasie dobrze, organizowała często grupowe projekty, gdzie musiałem współpracować z przyszłymi przyjaciółmi. Otwartość zaprocentowała; przez pół roku stopniowo poznawałem nowych ludzi, aż stałem się jednym z najbardziej znanych uczniów w szkole, zyskałem przydomek Crazy Polish Kid, miesięcznie wysyłałem ok. 1500 SMSów, i nigdy nie narzekałem na nudę.
Ostatni dzień szkoły Kolejną przygodą, była pomoc nauczycielce hiszpańskiego w odnalezieniu swoich korzeni w Polsce. Na początku sierpnia przyjechała do Bydgoszczy poznać swoją rodzinę i przy okazji przyjechała do Wrocławia, aby odwiedzić mnie.
Oczywiście w przyszłości mam zapowiedziane kolejne odwiedziny przyjaciół zza oceanu. Jednak moim największym sukcesem, była możliwość ukończenia liceum dwa lata wcześniej. Po ustaleniu ze szkolnym koordynatorem (mającego kompetencje zbliżone do dyrektora szkoły w Polsce) zapisywałem się na dodatkowe klasy, zostawałem po lekcjach i zdawałem egzaminy, aby uzyskać odpowiednią ilość punktów.
Wbrew powszechnej opinii na temat amerykańskich szkół, nie było wcale łatwiej niż w polskim liceum. Nagroda warta była zachodu; w tej chwili jestem najmłodszym studentem na moim wydziale =)
Skontaktuj się!
W przypadku pytań dotyczących wyjazdu do USA, prosimy o kontakt: